23 czerwca – Samsung Irena Women’s Run pod patronatem Ireny
Szewińskiej i 30 czerwca She Runs the Night (nazwa świetna) zorganizowane przez Nike’a. Oba
biegi na 5km, ale Sheruns z możliwością pobiegnięcia jeszcze 3 pętli 300-400m.
W pierwszym biegu około 1600 uczestniczek, w drugim 6000.
Samsung Irena to impreza sportowa, Sheruns ludowo-reklamowa.
Już obecność Ireny Szewińskiej gwarantowała szlachetność sportową, ale i organizacja biegu była taka jak w przypadku maratonu, półmaratonu czy innych biegów z masowym udziałem amatorów. Zwyczajne oznaczenia kilometrów, normalnie dostępne obszary wokół startu i mety, SMS od DataSport.pl z wynikiem w ciągu kwadransa od osiągnięcia mety, limit czasu 1 godzina. Żadnego pierdolenia prowadzącego konferansjerkę na temat geniuszu uczestniczek, które przebiegną zaraz 5 km (słownie: pięć!) tylko ciepłe przywitanie debiutantek i serdeczny styl dopingowania. W roli gwiazdy – wspaniała polska lekkoatletka.
Tydzień później She Runs the Night. W regulaminie punkt, iż należy mieć przy sobie dowód osobisty. Oprócz numeru startowego na bransoletce,
paska na bucie z chipem do pomiaru czasu, koszulki firmowej - odbieranych oczywiście po wylegitymowaniu się, uczestniczka miała mieć przy sobie dowód
tożsamości. Mogę się założyć, że jakiś prawnik, który nigdy nie brał udziału w
żadnym biegu publicznym, wymodził ten regulamin, za ciężką kasę i wymyślił konieczność legitymacji. Brawo. To
zrobiło bardzo dobre wrażenie. Również świetne wrażenie miało się gdy nikt z
towarzyszących osób nie mógł wejść na teren miasteczka biegowego. Pewnie dlatego, że w obrębie można
było za darmo pomalować sobie paznokcie. Ciekawe tylko czy po okazaniu
dowodu. W efekcie, na trasie nie było
praktycznie kibiców. Jakieś garstki zaledwie. A biegły gwiazdy, gdyż każda z
nas była gwiazdą, królową nocy, bohaterką, medalistką itp. Ta poetyka do
porzygania towarzyszyła przygotowaniom do startu, opóźnionego o pół godziny i
kompletnie nie zorganizowanego. Parę tysięcy kobiet odbierało komplementy konferansjera z promiennym
uśmiechem. Ostatecznie w ten wieczór, tej
nocy miały przebiec pięć- sześć kilometrów! W limicie czasu - półtorej
godziny. Wielkie osiągnięcie. Na miarę tych bardzo młodych kobiet. Na banerze startowym wyświetlały się frazy
dowartościowujące albo zachęcające, albo dowcipne jak ta: Kopernik też biegała.
Niewątpliwie te frazy zostały wydedukowane w burzy mózgów jakiejś agencji i to
za ciężką kasę. Nadęta narracja pozbawiona wdzięku i sensu, nie sięgająca w
ogóle do radości, jaką dają bieganie, sprawne, świetne ciało, bycie wśród
przyjaciółek czy w ogóle kobiet, które chcą się bawić w swoim towarzystwie.
W roli gwiazd Szulc, Kisio, Bujakiewicz i Więdłocha.
We wrześniu pobiegnę jeszcze w La Parisienne – 6,5 km. To
także bieg dla kobiet. Zobaczę jakiego tam mają ducha.
A na zdjęciu słynny zalewany wodą Tunel, przez który się
biegało i może biegać będzie. Sportowo, z gestem i żeby rozpromienić się na mecie.
A tu filmy do porównania:
http://www.youtube.com/watch?v=rDL3h8tiEnw
http://www.youtube.com/watch?v=kk7KACd75ic
A tu filmy do porównania:
http://www.youtube.com/watch?v=rDL3h8tiEnw
http://www.youtube.com/watch?v=kk7KACd75ic